Miłość matki jest także efektem miłości małżeńskiej. Niezależnie od niej będzie istnieć, ale także w stopniu niepełnym. Do pełni miłości matczynej potrzebna jest miłość obojga. Miłość małżeńska jest glebą do rozwoju pełnowartościowej miłości matczynej. Człowiek nie może żyć bez miłości rodziców do siebie. Małżeńskie kryzysy są nieuniknioną konsekwencją decyzji o byciu razem. Nie oznaczają jednak klęski związku, nie przekreślają jego sensu. Są częścią historii małżeństwa, tak jak jego sukcesy i radości. Jeśli umiemy je zaakceptować i konstruktywnie przeżyć, stają się swoistą szczepionką na dalsze życie. Pierwszy kryzys każdego małżeństwa zaczyna się w dniu ślubu. Słowo „kryzys” w tym wypadku nie oznacza zmiany na gorsze, ale zmianę w ogóle, polegającą na przejściu z odświętności narzeczeństwa w stan zwyczajnej stabilności i codzienności. W miejsce często maksymalnie wyreżyserowanych spotkań, z pełną charakteryzacją (garnitury, krawaty, eleganckie kreacje, biżuteria itp.) oraz „maską” (uśmiech, kultura, umiar, czar…) pojawiają się przysłowiowe kapcie i papiloty, impulsywne odruchy, nawyki. Zamiast rozmów o uczuciach i marzeniach zaczynają się — powodowane życiową koniecznością — uwagi na temat zakupów, posiłków, porządków… Choć wydaje się to banalne, kryzysy wynikające ze zmian w dotychczasowym układzie bywają bolesne, a nierzadko przeradzają się w głębsze i groźniejsze rozdźwięki. Ważniejsze zmiany zachodzące w małżeństwie to narodziny dzieci, uzyskanie pierwszego własnego mieszkania, przeprowadzki, nowa praca lub jej strata przez któreś z małżonków, kolejne stopnie edukacji dzieci, zawieranie przez nie związków małżeńskich, narodziny wnuków, itd. Do tego dochodzą wydarzenia nieprzewidziane — bolesne, jak choroby, śmierć kogoś w rodzinie lub katastrofy oraz radosne — wielka wygrana na loterii, szybka kariera… Dlaczego wrzucam to wszystko do jednego worka? Bo wszystkie te sytuacje zawierają element zmiany, która rodzi lęk. Stare jest oswojone. Nowe — to niewiadoma. Ten, kto ma silną konstrukcję psychiczną i mocne poczucie bezpieczeństwa jest skłonny podejść do nowej sytuacji jak do przygody, raczej z zaciekawieniem niż niepokojem. Osoby słabsze, niestabilne przestraszą się na zapas, przewidując to, co najgorsze. Gdy spotkają się dwie osoby słabe — o konflikt nietrudno. Psychologia poucza, że skutkiem lęku jest agresja, wynikająca z poczucia destabilizacji i bezradności. W myśl starego porzekadła, które mówi, że najlepszą obroną jest atak, rzeczywiście w sytuacji zagrożenia odruchowo sięgamy po najcięższą broń po to, by obronić się przed realnym czy wyimaginowanym niebezpieczeństwem i przetrwać. Trafiamy w partnera tym celniej i ranimy tym boleśniej, im dłużej trwa związek. Znamy się przecież doskonale. Przez dni, miesiące i lata wspólnego życia nieraz mieliśmy okazję dostrzec słabe strony partnera i odsłonić swoje. Uderzamy często bez złej intencji, nadal kochamy przecież żonę czy męża, jednak silna frustracja połączona z brakiem umiejętności adekwatnego jej przeżycia często tak właśnie owocują. Każda zmiana powinna wzmacniać czujność na wzajemne relacje po to, by kryzys zewnętrzny nie stał się przyczyną wewnętrznych kłopotów małżeństwa. Obok kryzysów wynikających z wyżej wspomnianych zmian mogą pojawić się w małżeństwie i inne. Postaram się pokrótce je scharakteryzować. Rutyna i wzajemne znudzenie się sobą On był kiedyś atrakcyjny, czarujący, pełen pomysłów, zaskakujący, przystojny…, ona — urocza, piękna, sympatyczna, radosna, czuła i wyrozumiała… A dziś: on — ciągle zmęczony, po pracy zainteresowany tylko gazetą i telewizorem. Ubrany w rozwleczony dres, w coraz większym rozmiarze. Ona — pełna pretensji, zaniedbana, skrzywiona, skupiona na dzieciach lub domowych porządkach. Każdy dzień, każdy tydzień wygląda tak samo. W wazonie nie ma już świeżych kwiatów. Nie pamiętają, kiedy byli razem na koncercie, w kinie, na randce we dwoje. Pojawia się nuda, zniechęcenie, szarość… Coraz trudniej wraca się do takiego domu. Gdy na drodze pojawi się przystojny, czarujący, uśmiechnięty inny on lub piękna, pełna wdzięku inna ona, bliskie jest niebezpieczeństwo zdrady, ucieczki z domu w bardziej atrakcyjny świat. Jak bronić się przed rutyną? Jak dbać o świeżość związku? Tak samo jak o każdą inną wartościową rzecz czy sprawę, czyli poprzez ciągłą i systematyczną pielęgnację. Dzień ślubu i przysięga dozgonnej miłości nie oznaczają końca obowiązku wzajemnego zabiegania o siebie. To staranie musi się teraz uwidocznić w każdym kolejnym dniu. Jego wyrazem jest, między innymi, dbanie o swoją atrakcyjność — fizyczną, intelektualną, towarzyską… Ładne ubranie warto zakładać nie tylko do pracy i na spotkanie towarzyskie, ale i w domu, dla męża czy żony. Pewna odświętność — gestów, słów, zwyczajów powinna towarzyszyć stale małżeńskim relacjom. Nie po to, żeby coś udawać, ale dlatego, by podkreślić ważność tego związku. Innym sposobem przezwyciężania monotonii jest umiejętność zaciekawiania sobą i dziwienia się partnerem. Do zwykłego rytmu dnia można wprowadzać nowe elementy, inspirujące niespodzianki. One właśnie ożywiają i mobilizują często do wzajemnych starań. To może być inna potrawa, nowa fryzura, odmienny sposób spędzenia niedzieli czy urlopu, kupno płyty z muzyką, której dotąd nie słuchaliśmy… Warunkiem powodzenia takich inicjatyw jest życzliwy odbiór drugiej strony, radość, a nie kurczowe trzymanie się tego, co było. Jak wszędzie i tu potrzebny jest umiar, żeby zmiany i niespodzianki nie stały się celem samym w sobie i nie zburzyły koniecznej w każdym związku stabilizacji. Przed rutyną mogą — paradoksalnie — obronić małżeństwo także rytuały, które odróżniają ten związek od innych. Na ogół tworzą się one przez lata, powodują, że nasz dom staje się domem szczególnym, ze specyficzną, niepowtarzalną atmosferą, za którą tęsknimy, kiedy jesteśmy daleko. Należą do nich: własny sposób przeżywania rodzinnych uroczystości; dekoracje mieszkania zaprojektowane przez członków rodziny, a nie kupowane w sklepie; okazjonalne wyjazdy w konkretne, własne miejsce w plenerze; rytuały pożegnalne i powitalne wykraczające poza banalne cmoknięcie w policzek; obrzędy pojednania, kiedy zdarzy się nieporozumienie czy kłótnia, itp. To wszystko powoduje, że z upływem lat rzeczywistość małżeńska nie szarzeje, tylko wzbogaca się ciągle o nowe barwy i odcienie. Kryzys zdrady Bardzo często zdrada jest skutkiem tego, co zewnętrzne (patrz wyżej opisana rutyna i nuda z poczuciem nijakości lub klęski w dotychczasowym związku), a nie przyczyną rozdźwięku między małżonkami. Jest to konsekwencja tego, co dzieje się wewnątrz każdego z partnerów, jego systemu i hierarchii wartości, postawy odpowiedzialności za związek, itd. Sytuacja pokusy — nieunikniona przecież — jest sprawdzianem dla naszej odpowiedzialności, lojalności, wierności temu, co przysięgaliśmy przed ołtarzem. To oczywiste, że łatwiej i efektywniej jest kupić nowy samochód niż żmudnie naprawiać stary i zużyty. Niektórzy taką filozofię stosują także do małżeństwa. „Nie udało się”. „To była pomyłka”. „Nie kocham cię już”. „Mam prawo do samorealizacji i spełnienia”. To częste pożegnalne słowa zdradzających. Pojawiają się tu ważne pytania o miłość i sposób jej rozumienia. Czy jest emocją, afektem, który mija i rzeczywiście nic na to nie można poradzić? Czy raczej jest to postawa troski o drugiego człowieka, obdarzania sobą w całym bogactwie, trwania w tym, co łatwe i co trudne; przyjaźń, solidarność… Zdrada może być epizodyczna lub trwała, ukryta bądź jawna, traktowana przez zdradzającego jako urozmaicający dodatek do małżeństwa lub jego potencjalny zamiennik. Czy stanie się ona początkiem końca małżeństwa w dużej mierze zależy od zdradzanego. Od tego, co okaże się ważniejsze — zraniona miłość własna, ból, upokorzenie, cierpienie czy raczej troska o trwałość domu i tej relacji, która kiedyś świadomie została wybrana i przypieczętowana — na dobre i złe. Bardzo ważne jest przebaczenie — zdolność do niego to cecha dojrzałego człowieka. Jednak jego niezbędnym warunkiem jest prośba o nie wyrażona przez tego, kto skrzywdził. Ujawnienie zdrady to — dla obojga — sygnał do analizy przebiegu małżeństwa. Być może należy ponownie przemyśleć istotę wspólnego życia, zastanowić się nad tym, w którym momencie zaczęły rozchodzić się nasze drogi i co miało na to wpływ. Warto uderzyć się w swoje, a nie współmałżonka piersi i zadać sobie pytanie, na ile ja ranię małżonka, nie rozumiem jego potrzeb, nie akceptuję dążeń i wyborów. Może mam w sobie coś z despoty, który zawsze musi postawić na swoim i chce rządzić w każdej sprawie. Może ciągle nie dowierzam partnerowi, ufam tylko swoim decyzjom, a jemu pozostawiam rolę wykonawcy. Może jestem zrzędą, nieustannie dającą wyraz swojemu niezadowoleniu, w dodatku przekonaną, że służy to wyłącznie dobru współmałżonka, którego przecież trzeba sobie wychować. A może jestem typem szalonego artysty, który świetnie sprawdza się w sytuacjach zabawy i rozrywki, bo ma wciąż nowe pomysły, a te właśnie cechy szalenie utrudniają codzienne współistnienie. Na takiej osobie trudno się bowiem oprzeć, gdyż tak prozaiczne czynności, jak robienie zakupów czy odbieranie dziecka z przedszkola, uważa ona niemal za obrazę dla swojej wybitnej osobowości. Zapomina o ważnych dla rodziny terminach i sprawach, tłumacząc z wrodzonym sobie wdziękiem, że to przecież nic takiego. Może nie staram się kontrolować swoich emocji, nie panuję nad językiem i w ten sposób boleśnie, choć nieświadomie, dotykam swojego współmałżonka. Wzajemna komunikacja Jedną z najczęstszych przyczyn małżeńskich kryzysów jest brak nawyku lub umiejętności rozmawiania o tym, co naprawdę ważne. Przemilczamy pierwsze nieporozumienia, bo wydaje nam się, że przejdzie, samo się wyjaśni… A te nie nazwane pretensje i żale rosną, i zaczynają żyć własnym życiem. Kiedy przeleje się kielich goryczy, nie ma to nic wspólnego z rzeczową rozmową, bo siła wybuchu jest zbyt intensywna. Zamiast wyjaśnień są oskarżenia, zamiast konkretów — ogólniki (bo ty zawsze, nigdy, bo twoja matka…), zamiast aktualności — wyciąganie historii sprzed lat (a pamiętasz, już wtedy…). Przeciwieństwem tej wersji są tzw. ciche dni uprawiane przez wiele par, tłumaczących, że jest to wybór mniejszego zła. Czym naprawdę są owe dni? To nic innego, jak absolutne zerwanie komunikacji, czyli przekreślenie szansy na porozumienie i wyjaśnienie czegokolwiek. Na izolację można sobie pozwolić wobec sąsiada, ale nie wolno jej stosować wobec kogoś najbliższego, bo jest to zgoda na umieranie tego, co żywe we wzajemnej relacji. Ciche dni to polityka strusia, który chowa głowę w piasek. Problem został przemilczany i czeka nie załatwiony na kolejną okazję, by się ujawnić. Małżeństwo jest przestrzenią dla odważnych, którzy nie boją się wzajemnej konfrontacji, bo wiedzą, że od świętego spokoju lepsze jest życie z całą jego różnorodnością. Nawyk dobrej rozmowy, nie tylko w sytuacji nieporozumienia, to podstawa trwania każdego związku, który nie ma być tylko „unią socjalno–ekonomiczną”. Nieprawdą jest, że nie ma na to czasu — skoro jest czas na telewizor, na piwo, na doprowadzanie do nieskazitelnej czystości kolejnych zakątków mieszkania czy garażu… Trzeba sobie postawić pytanie o naszą hierarchię wartości. Czy lśniąca podłoga, pełna lodówka, sprawny samochód, itp. są ważniejsze od wzajemnego zrozumienia, bliskości, zaufania? Dobrych rozmów można się uczyć. Są lektury, treningi komunikacji, itd. Ale najważniejszy jest codzienny, choćby nieporadny, własny trening: chwila dla siebie, nie w biegu, lecz przy kuchennym stole lub na wygodnej kanapie, albo na spacerze z psem. Rozmowa to intymność, czyli powierzanie sobie nawzajem tego kawałka siebie, który jest najgłębszy, najbardziej prywatny — po to, by „moje” zmieniło się w „nasze”. Błędem jest zakładanie, że on czy ona domyśli się, o co chodzi, i oskarżanie partnera, jeśli tak się nie stanie. Każde z nas jest inne, a nasze potrzeby i nastroje zmieniają się nawet kilka razy w ciągu dnia. Po co utrudniać życie swoje i partnera poprzez niedomówienia i zagadki, kiedy możemy je ułatwić, a zaoszczędzoną w ten sposób energię spożytkować w bardziej sensowny sposób. W małżeństwie często zachowujemy się tak, jakby nasz partner był uczestnikiem loterii fantowej, w której wygraną jest nasze zadowolenie i uśmiech, jeśli akurat trafił i przypadkiem odgadł nasze myśli. Istotą małżeństwa jest nieustający dialog, czyli wymiana informacji, pytań, wyrażanie oczekiwań, określanie emocji, dzielenie się przeżyciami. Im więcej informacji o sobie podaruję małżonkowi, tym większa szansa na wzajemne zrozumienie. Ważne, żeby te komunikaty nie były oskarżeniami. Lepiej powiedzieć: „jestem głodny”, niż: „podaj mi wreszcie obiad!”. Istotnym elementem dialogu jest umiejętność słuchania. Nadawanie nie może dominować nad odbiorem, gdyż wtedy będzie to raczej monolog. Podstawą słuchania jest pełne zrozumienia i akceptacji milczenie, kiedy mówi druga osoba; nawet wtedy, gdy są to rzeczy trudne czy nieprzyjemne. Chociaż wydaje się nam, że wiemy, jakie słowo padnie za chwilę, pozwólmy, żeby partner sam je wypowiedział. Uszanujmy tempo naszego rozmówcy, nie poganiajmy go, nie okazujmy zniecierpliwienia. Poświęćmy mu nasz czas i uwagę. Odłóżmy inne zajęcia. W spotkaniu ważne są też gesty, atmosfera, miejsce. Niektóre małżeństwa rozmawiają zawsze w określonej scenerii, w ulubionym kącie mieszkania, przy dobrej herbacie czy lampce wina. Nawet trudne sprawy łatwiej rozwiązać, kiedy jest wzajemna otwartość i troska. Seks W małżeństwie zdarzają się także kryzysy dotyczące seksu — sfery bardzo ważnej i delikatnej. Wynikają one nie tyle z powodu tzw. niedopasowania, ile raczej z braku znajomości siebie i partnera w tej dziedzinie. Mimo przemian obyczajowych ostatnich lat, zabiegów edukacyjnych dotyczących seksualności człowieka, tematyka ta wciąż owiana jest atmosferą tabu. Mówi się o niej głośniej i częściej, ale nie znaczy to, że mądrzej. W czasopismach i książkach pełno jest różnorodnych porad, które sprowadzają człowieka do istoty składającej się wyłącznie ze sfery popędowej, pomijając psychikę, rozum i wolę. Inne — traktują wciąż seks i erotykę jako coś grzesznego i brudnego. Tak naprawdę erotyczne relacje między małżonkami są miejscem najpełniejszego przekazywania miłości, pod warunkiem, że traktuje się je z należnym szacunkiem i odpowiedzialnością. Zadaniem każdego człowieka jest poznać swoją seksualność, zaakceptować ją, umieć rozpoznawać i nazywać swoje potrzeby w tej dziedzinie. Należy też o tym rozmawiać z partnerem, szukając własnego miłosnego języka, gdyż inaczej będzie to tylko spotkanie ciał, a nie całych kochających się osób. Dialog w tej dziedzinie jest niezbędny do prawdziwego porozumienia, opartego na wzajemnej szczerości i szacunku. Seksualność jest przestrzenią największej intymności, odsłonięcia siebie do końca. Stąd wielka podatność tej sfery na wszelkiego rodzaju urazy i zranienia. Potrafimy wybaczyć sobie zwykłe niepochlebne i czasem niesprawiedliwe oceny. Jednak gdy odnoszą się one do dziedziny erotyki, trwale zapadają w pamięć. Bardzo trudno potem odzyskać pełne zaufanie do partnera, dlatego należy bardzo dbać o to, by w kłótniach nie używać tego rodzaju argumentów, nie odgrywać się na nim poprzez ocenianie jego seksualnej atrakcyjności. Rozwiązując problemy tej natury, należy zawsze pamiętać, że człowiek jest całością, i jego seksualności nie da się oddzielić od całej reszty. Traktowanie stosunków seksualnych jako lekarstwa na rozdźwięki lub karanie partnera za jego przewinienia separacją od łoża jest błędem. Jedność w tej dziedzinie jest wypadkową ogólnego porozumienia, wzajemnego szacunku i ciągłego poznawania siebie. Różnice poglądów Kolejną przyczyną małżeńskiego kryzysu mogą być różnice poglądów dotyczące ważnych spraw i często związany z nimi zawód w stosunku do współmałżonka: „Wydawało mi się, że myślimy jednakowo, a on postąpił tak…”, „Jak ona mogła tak zrobić?”. Pojawiają się: szok, zdziwienie, przerażenie, utrata zaufania… To wszystko nie wydarzy się, jeśli od początku małżeństwa, a właściwie już od momentu zaprzyjaźniania się z sobą, rozmawiamy na każdy temat, obserwujemy się uważnie, uczymy się siebie. Problemy pojawią się, jeśli w początkowym okresie znajomości zamykamy oczy na prawdę: „Nic nie jest ważne; ważne, że się kochamy…”, „Nie szkodzi, że on nie lubi dzieci, nasze na pewno pokocha…”, „Co z tego, że ona głosuje na tę partię, ważne, że jest ze mną…”. Dotyczy to drobiazgów i poważnych spraw. Konieczna jest sztuka kompromisów, czasem poświęceń. Najpierw jednak musi być wiedza o rzeczywistości i jej akceptacja. Małżeństwo moich znajomych rozpadło się. On był po zawodówce, ona skończyła studia. On był ze wsi, ona z miasta. Inne nawyki, inny styl życia, potrzeby. Jego lekturą był „Sportowiec”, ona czytała poezję, współczesną literaturę. Nie to ich prawdopodobnie zgubiło, ale fakt, że przed ślubem nie uznali tych różnic za ważne. Przecież się kochali. Potem okazuje się, że inaczej sobie to wszystko wyobrażali. Ona chciała mieć męża kumpla i partnera. On, pochodzący z patriarchalnej rodziny, widział siebie raczej jako przywódcę stada, który zarabia na dom i spodziewa się wsparcia ze strony podporządkowanej żony, obiadków na czas, zadbanego domowego ogniska. Lub inaczej — ona słaba i bierna. Tęskniła za mężem opiekunem, a on wychowany przez nadopiekuńczą matkę, szukał jej także w żonie… Nie ma jednego słusznego modelu małżeństwa. Ważne, żeby był jasno nazwany i akceptowany przez obie strony. Warto przed ślubem zadać sobie pytanie, czy jestem w stanie zaakceptować mojego partnera z cechami, poglądami, nawykami, wyobrażeniami, itp. takimi, jakie ma teraz, zakładając, że nigdy się one nie zmienią. Jeśli odpowiedź jest negatywna, a szansę na udany związek widzę tylko pod warunkiem zmian, które pod moim wpływem dokonają się we współmałżonku, ryzyko niepowodzenia jest bardzo duże. Jeśli jednak związek już trwa, a my dopiero teraz odkrywamy, jak wiele nas dzieli, pozostaje szukanie kompromisów w oparciu o to, co mamy wspólne. Może pokrywają się nasze ideały i cele, a różnimy się w poglądach na to, jakimi drogami należy do nich dążyć? A może mamy podobne potrzeby, a różni nas sposób ich zaspokajania? Żeby osiągnąć sensowną ugodę, musimy nauczyć się rezygnować ze swoich przyzwyczajeń i przyjmować odmienność partnera jako dar i bogactwo, a nie zagrożenie, pamiętając przy tym, że dary bywają trudne. Możemy również próbować ustalać sensowne granice wzajemnych ustępstw i unikać konfrontacji tam, gdzie kompromis jest niemożliwy. Wtedy pozostaje szacunek dla poglądów małżonka, z jednoczesnym zachowaniem swoich. Warto również pamiętać o tym, że wzajemna odmienność jest wielką wartością każdego małżeństwa. Im bogatszy wewnętrznie, pochłonięty jakąś pasją jest każdy z małżonków, tym bogatszy cały związek. To, co dotąd mieli pojedynczo i prywatnie, teraz staje się własnością ich obojga i służyć może wzajemnemu rozwojowi. Małżeńskim ideałem wcale nie musi być równość pod każdym względem. I ona, i on mają swoje talenty, zainteresowania, doświadczenia, umiejętności. Mogą się tym zarażać, obdarzać, zaciekawiać i cieszyć. Razem mają o wiele więcej, niż mieli osobno. Czyż to nie jest powód do radości? Ingerencja osób trzecich W najbardziej typowej wersji będą to oczywiście teściowie, ale mogą być także aktywne przyjaciółki lub życzliwi kumple. Ważnym warunkiem powodzenia małżeństwa jest jego autonomia (co nie oznacza izolacji od rodziny czy społeczeństwa). Autonomia fizyczna (oddzielne mieszkanie, finanse), ale także psychiczna (samodzielne decyzje, realizacja własnych pomysłów). Kiedy kobieta staje się żoną, a mężczyzna mężem, nie przestają być córką czy synem. Są to jednak już inne układy, inne relacje. Małżeństwo jest, a przynajmniej powinno być, definitywnym opuszczeniem jednego domu po to, by zbudować swój, nowy. Nie da się mieszkać i prawdziwie żyć w dwóch naraz. Trzeba się jasno określić i nie trzymać kurczowo tego, co było. Cenne jest korzystanie z własnych korzeni, sięganie do doświadczeń i mądrości rodziców, pod warunkiem, że będą to sugestie, nie rozkazy; propozycje, a nie próba szantażu („jeśli się wyprowadzicie, to ja tego nie przeżyję”), jasne oferty, a nie manipulacja. Najważniejszym układem w małżeństwie jest relacja mąż — żona. To się wydaje oczywiste, jednak często w praktyce okazuje się, że w rodzinach ważniejsze stają się nieprawidłowe sojusze i koalicje. Na przykład: żona lub mąż tworzą układ ze swoją matką lub ojcem albo z czasem żona buduje ścisłą więź z córką, a mąż z synem, kosztem relacji małżeńskiej. Jeśli duet żona — mąż jest stabilny, mocny, to wszystkie inne przeciwności mogą co najwyżej zachwiać małżeństwem, ale nie są w stanie go przewrócić. To żona i mąż wspólnie budują dom, to oni są jego opoką, na której opiera się cała reszta. W każdym dobrym małżeństwie jest miejsce i czas na pielęgnowanie tej najważniejszej relacji — przez bycie tylko we dwoje, po to, by potem móc być także dla innych i z innymi, w tym z własnymi dziećmi i rodzicami. Nie ma to nic wspólnego z egoizmem czy niewrażliwością wobec innych. Jest to konieczność, ciągłe wzmacnianie fundamentów związku. Nieobecność Jeszcze jedna ważna przyczyna kryzysu małżeńskiego to nieobecność — fizyczna lub psychiczna — któregoś z małżonków. Czasem, jak na przykład w rodzinach marynarskich, jest to stały element małżeństwa, wynikający z obiektywnej sytuacji. Kiedy indziej stanowi ona raczej skutek braku właściwych wyborów dotyczących wspólnego życia. Na pewno zawsze warto zastanowić się, czy rzeczywiście jest ona koniecznością. Jeśli tak, niezbędna staje się umiejętność podtrzymywania wzajemnej więzi. Ważna jest intensywność i głębia kontaktów między małżonkami. Jeśli widujemy się rzadko, tym bardziej trzeba dbać o to, żeby spotkania nie były powierzchowne, byle jakie, by stały się one zastrzykiem miłości na następne, spędzane osobno dni czy tygodnie. Można również pielęgnować na odległość wzajemną więź — poprzez listy czy rozmowy telefoniczne, choćby krótkie, ale regularne, zawierające obok informacji o zwykłych sprawach, także słowa wyrażające uczucia, tęsknotę, itp. Nałogi i przemoc Na koniec wspomnę o nałogach i przemocy, które w sposób dramatyczny mogą zachwiać małżeństwem, a nawet podważyć sens jego kontynuowania. W obu tych przypadkach, niezależnie od źródeł problemu, zaburzeniu ulega to, co bardzo istotne w małżeństwie, czyli bliskość, zaufanie, poczucie bezpieczeństwa. Takie sytuacje wymagają pomocy specjalistów, a zadaniem i obowiązkiem zdrowego małżonka, podejmowanym w imię prawidłowo rozumianej miłości, jest przerwanie milczenia i odważne wołanie o pomoc wszystkich tych, którzy są do tego powołani. Złudne jest przekonanie, że poradzimy sobie sami, że partner się zmieni, że będzie lepiej. Człowiek dotknięty nałogiem lub zaburzeniami osobowości nie jest w pełni odpowiedzialny za to, co robi. Jego wola i rozum nie funkcjonują prawidłowo i najczęściej nie jest w stanie zmienić swojego postępowania. Trzeba przełamać wstyd związany z ujawnianiem dramatu, gdyż to właśnie jest jedynym sposobem, by go zlikwidować. Jest wiele instytucji, które mogą pomóc w rozwiązaniu tego typu problemów. Im wcześniej się do nich zwrócimy, tym większa szansa na realną pomoc. Małżeńskie kryzysy są nieuniknioną konsekwencją decyzji o byciu razem. Nie oznaczają jednak klęski związku, nie przekreślają jego sensu. Są częścią historii małżeństwa, tak jak jego sukcesy i radości. Jeśli umiemy je zaakceptować i konstruktywnie przeżyć, stają się swoistą szczepionką na dalsze życie. Wzmacniają i uczą skutecznie, ponieważ nauka ta wynika z własnych błędów. Wiele małżeństw po nawet bardzo głębokich załamaniach staje na nogi i buduje dalej związek, scementowany w dwójnasób intensywnymi przeżyciami. Kryzys może bardzo zbliżyć małżonków, jeśli wspólnie starają się go przezwyciężyć i pamiętają o tym, że żyć razem nie oznacza żyć łatwo. Jednym z głównych warunków wychodzenia z kryzysów jest umiejętność darowania wzajemnych uraz. Często bardzo się przywiązujemy do naszego cierpienia, bólu, poczucia krzywdy. Staramy się, żeby partner ani na chwilę nie zapomniał o tym, jak wielkim okazał się draniem i jak bardzo przez niego cierpimy. Obnosimy się ze swoim żalem, przejmująco milczymy lub obrzucamy współmałżonka gorzkimi spojrzeniami. Im dłużej to trwa, tym trudniej przerwać. Powoli wchodzimy w stan, który można zatytułować „im gorzej, tym lepiej” i toczymy z partnerem grę. Cokolwiek zrobi w tej sytuacji, i tak będzie źle. Mnożymy nasze wymagania i oczekiwania oraz intensywnie adorujemy nasze nieszczęście. Trudno dokładnie wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje. Czasem jest to efekt zbyt długiego zbierania różnych żalów, które się w taki właśnie sposób wylewają. Jak przezwyciężyć taką sytuację? Bardzo pomaga poczucie humoru i dostrzeżenie w całej tej sytuacji nie tylko tragedii, ale także farsy. Podstawą jest oczywiście umiejętność śmiania się z siebie. Naprawdę czasem jesteśmy komiczni w swoim zacietrzewieniu, kiedy nawet nie bardzo już pamiętamy, o co nam na początku chodziło. Spróbujmy trochę wyjść poza siebie i spojrzeć z boku. Taki dystans bardzo się przydaje. Można wyobrazić sobie, że oglądamy film, którego fabuła oparta jest na naszym życiu. Łatwiej wtedy dostrzec to, co naprawdę istotne, prościej znaleźć sensowne rozwiązania. Można nagrać małżeńską kłótnię, a potem, kiedy emocje już miną, odtworzyć ją i zanalizować. Inny sposób radzenia sobie z kryzysami to korzystanie z pozytywnych doświadczeń z przeszłości. W chwilach najtrudniejszych i zdawałoby się beznadziejnych, warto przypomnieć sobie wspólne szczęśliwe chwile. Mogą w tym pomóc zdjęcia, pamiątki, listy pisane do siebie. To wszystko pomaga wrócić do źródeł, odkryć na nowo wartość związku, odświeżyć miłość, która nie skończyła się przecież, ale może nieco wyblakła, przygasła. Uruchamianie dobrych wspomnień pomaga stwierdzić, że jest o co i o kogo walczyć. Przestrzegam przed sformułowaniami (nawet w myślach!) typu: „gdzie ja miałam oczy?”, „co ja w niej widziałem?”. Obok nas jest przecież ciągle ten sam człowiek, którego kiedyś pokochaliśmy i postanowiliśmy być z nim przez całe życie. Jego wartość pozostała niezachwiana. Musimy w to wierzyć nieustannie, jeśli nasze małżeństwo naprawdę ma być trwałe i szczęśliwe. Im dłużej jesteśmy razem, tym bogatsza okazuje się prawda o nas, pełniej się ona ujawnia. Oznacza to również odsłanianie się warstw dotąd przykrytych. Wszystkie są wartościowe i cenne, także te, których na razie nie rozumiemy. Nigdy nie jest tak, że człowiek z dobrego nagle staje się zły. Każde z nas jest mieszanką dobra i zła, szlachetności i podłości. Ważne jest, żeby ani w sobie, ani tym bardziej w drugim człowieku nie skupiać się na tej ciemnej stronie. Jeśli dzisiaj wydaje się komuś, że nienawidzi swojego małżonka lub jest wobec niego całkowicie obojętny, niech przypomni sobie, dlaczego kiedyś go pokochał. I niech szuka w nim tych wartości, a one na pewno się ujawnią. W przezwyciężaniu kryzysów pomaga także paradoks. Jeśli nie możemy przestać się kłócić, to zacznijmy spierać się „systemowo”, na przykład tylko w piątki lub tylko między a Albo postanówmy, że przed każdą ostrą wymianą zdań będziemy się elegancko ubierać. A może niech będzie wolno kłócić się tylko na stojąco? Nie kpię. Takie sposoby naprawdę pomagają przełamać swoje złości i na nowo zbliżyć się do siebie. Konflikty można rozwiązywać w sposób twórczy. Do tego przydatna jest technika, nazywana burzą mózgów. Polega ona na tym, że każda strona sporu zgłasza swoje pomysły na załatwienie danej sprawy. Im więcej tych pomysłów i im bardziej one są szalone, tym lepiej. W tej fazie zabroniona jest jakakolwiek ocena i krytyka. Mamy tylko słuchać i zapisywać kolejne propozycje. Następnie weryfikujemy projekty i odrzucamy te, które są rzeczywiście niemożliwe do spełnienia oraz te, których nie może zaakceptować jedna ze stron — nie z powodu złośliwości, ale z przyczyn naprawdę ważnych. Potem pozostaje już tylko wybór rozwiązania najbardziej efektywnego i satysfakcjonującego oraz jego realizacja. Małżeństwa, które często się kłócą i mają problemy z dochodzeniem do porozumienia, zachęcam, aby przestudiowały podręczniki omawiające techniki negocjacji i zastosowanie strategii problemowej, która polega na tym, że nie walczymy z sobą, tylko staramy się wspólnie rozwiązać problem. Czasem przydatna jest mediacja, to znaczy włączenie w spór osoby trzeciej, obiektywnej, która pomoże nam zobaczyć problem we właściwej perspektywie. Taka pomoc jest niezbędna wtedy, gdy emocje rozhulały się za bardzo i sami nie jesteśmy w stanie zdobyć się na dystans. Nie oznacza wtrącania się w nasze życie ani udzielania dobrych rad. Zadaniem mediatora jest tylko pośredniczenie między zwaśnionymi i zapobieganie burzliwej konfrontacji. Jego osoba musi być zaakceptowana przez obie strony konfliktu. Ważne dla jedności związku jest zachowywanie jego intymności i granic, stąd istotne wydaje się, aby po mediatorów sięgać w sprawach naprawdę istotnych i by nie „sprzedawać” tego, co dzieje się w małżeństwie wszystkim i zawsze. Można boleśnie zdradzić małżonka nie tylko na płaszczyźnie erotycznej, ale także poprzez ujawnienie jego tajemnic czy powierzanie komuś trzeciemu tego, co było i powinno być własnością dwojga. Publiczne narzekanie na małżonka czy piętnowanie jego wad nie służy niczemu dobremu, nawet gdy publicznością jest tylko zaufana przyjaciółka. Jeśli już czasem naprawdę trudno się powstrzymać przed narzekaniem, to warto przyjąć zasadę, że po litanii wad, wymieniamy przynajmniej taką samą ilość zalet partnera. W konfliktach często uruchamiają się emocje o dużym negatywnym ładunku, takie jak złość, gniew, nawet nienawiść. Dlatego ważne jest, aby nauczyć się nimi odpowiednio gospodarować, tak by nie stały się bronią do rażenia przeciwnika. Warto znaleźć swój własny, bezpieczny sposób ich realizacji. Może to być aktywność fizyczna, ruch, praca, twórczość, krzyk (ale nie na małżonka ani nikogo innego), śpiew — czyli coś w co skierujemy nadmiar nagromadzonej energii. Dla innych korzystniejszy może być sen, relaks przy dobrej muzyce lub zrobienie sobie jakiejś drobnej przyjemności. To oczywiście nie załatwia problemu, ale pozwala ochłonąć i wrócić do równowagi. Kryzysy są oznaką życia i rozwoju związku, bliskości, jaka łączy partnerów. Niektórzy twierdzą, że po małżeńskiej burzy coś się jakby odświeżyło, odmłodniało, nabrało nowego blasku. Dobry przełom, to taki, który został przeżyty w konstruktywny sposób i stał się kolejną warstwą fundamentu małżeństwa, jego umocnieniem, elementem jego odrębności i niepowtarzalności. Historia każdego małżeństwa to powtarzające się okresy stabilizacji i niepokoju, równowagi i burz, radości i smutków. Ważne, żeby o tej zmienności pamiętać i przy kolejnym kryzysie trwać z nadzieją, że to tylko kolejny etap, po którym znowu zaświeci słońce. Małgorzata Mazur (ur. 1959 r. – zm. 02 listopada 2020 r.) – pedagog, absolwentka teologii na UKSW w Warszawie, trenerka „Szkoły dla rodziców i wychowawców”, przełożona prowincjalna Fraterni Świeckich Zakonu Kaznodziejskiego. Mieszkała w Sz...
Kryzys nie jest zależny od czasu jaki jesteśmy razem ani też od tego kiedy pojawi się dziecko, zależy tylko i wyłącznie od nas i naszego podejścia. Kryzys małżeński pojawia się w każdym małżeństwie, jednak u jednych gości na długo, a u innych znika po kilku dniach gdyż partnerzy znajdują na niego sposób.
Czasami nawet w najbardziej udanym małżeństwie, pewne sygnały wysyłane przez ukochaną osobę mogą sugerować, że Wasze partnerstwo przechodzi trudności. Wystarczy, że jednej ze stron zaczyna czuć, że coś nie gra i związek stoi na granicy rozstania. Oczywiście, każda relacja przechodzi swoje chwile załamania i wcale nie oznacza, że to jest powód do jej zakończenia. Kryzys w związku pojawia się wtedy, kiedy kłótnie i nieporozumienia zdarzają się bardzo często i z czasem przestaje nam zależeć na ukochanej osobie. Jeśli oboje czujecie, że Wasza relacja przeżywa kryzys, warto zastanowić się na jego powodem. Co sprawia, że zaczynają pojawiać się problemy w związku i jak je rozwiązać? Oto kilka wskazówek, aby uratować swoją relację z osobą, na której nam zależy. Nierówne traktowanie i poczucie wyższości jednej ze stron Ważne w związku jest równe zaangażowanie i traktowanie siebie nawzajem. Bardzo często zdarza się, że jedna ze stron zdecydowanie bardziej angażuje się w związek oraz wkłada więcej wysiłku, aby go utrzymać. Jeśli takowa sytuacja się nie zmienia, nie wróży to dobrej przyszłości związkowi. Nierówne zaangażowanie w związek na polu emocjonalnym powoduje frustrację zwłaszcza ze strony osoby bardziej przywiązanej. Warto porozmawiać z drugą osobą, na temat tego, czy równo poświęcacie się związkowi oraz, czy oddajecie sobie tyle atencji, ile oboje potrzebujecie. Warto również zauważyć, czy w waszym związku jedna ze stron nie czuje pewnego rodzaju wyższości. Takie poczucie jest niezwykle krzywdzące dla partnera lub partnerki oraz zaburza jego poczucie wartości, które zdecydowanie trudno jest odbudować. Brak czasu i szacunku Jedno z najważniejszych wartości w związku jest wzajemny szacunek i poświęcanie drugiej osobie czasu. Żadne wielkie prezenty i skarby nie oddają tego samego jak poczucie, że ktoś nas szanuje i chce spędzać z nami dużo czasu. Jeżeli w waszym związku brakuje czasu na długie rozmowy, seks, randki i wyjazdy, warto zastanowić się, czy wasza relacja idzie w dobrą stronę oraz, czy każdemu do odpowiada. Podstawą zbudowania dobrego związku jest budowanie emocjonalnej, wzajemnej więzi. W trwałej relacji bardzo ważny jest szacunek. Możecie nie zgadzać się w wielu kwestiach, notorycznie się kłócić, aczkolwiek zawsze powinniście się szanować. Brak zaufania i szacunku to najczęstszy powód do rozstania. Nawigacja wpisu "Przeszłam przez depresję, byłam w szpitalu psychiatrycznym". Rozmowa z Martą Kieniuk Mędralą #ZdrowaPolka "Szpital psychiatryczny kojarzy się z wariatami, k. Mobbing a depresja. Według Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa i Zdrow. Przemoc psychiczna w małżeństwie i rodzinie - jak sobie z nią radzić

Sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski i nowy problem partii rządzącej. Polacy są wściekli na PiS i przerażeni sytuacją w kraju. To pogrąży partię? Rząd PiS zgotował nam piekło w Polsce? Takiego zdania jest ponad połowa dorosłych Polaków! Zdecydowana większość twierdzi, że nasz kraj nie został przygotowany lub został przygotowany fatalnie do kryzysu energetycznego, jaki rozgrywa się na naszych oczach. Obwiniają oczywiście w sprawie kryzysu energetycznego i odpowiedzialności ciążącej na PiS przeprowadziła pracownia United Surveys na zlecenie Wirtualnej Polski. Wyniki powinny dać przedstawicielom partii do myślenia. Czy dadzą? Zobaczymy, jak w najbliższych godzinach i dniach premier i jego kumple tłumaczyć będą brak węgla, kosmiczne ceny opału i szalejącą inflację. Polacy ocenili działania PiS. Jest tragiczniePrzejdźmy jednak do samego badania i jego wyników. W sondażu przeprowadzonym dla Wirtualnej Polski pracownia United Surveys spytała Polaków, "jak rząd przygotował Polskę na zbliżający się kryzys energetyczny, związany z problemami z dostępnością węgla i gazu, czy też rosnących cen prądu".Większość badanych twierdzi, że Polska jest źle przygotowana na nadchodzący dramat. Przeciwnego zdania jest zaledwie dwadzieścia kilka procent ankietowanych. I tak odpowiedź "zdecydowanie źle" wskazało aż 37,2 procent badanych, a odpowiedź "raczej źle" 20,3 procent. Daje to aż 57,9 procent niezadowolonych obywateli!Dobrze działania rządu ocenia w tym samym czasie 29,2 procent Polaków, z czego 7,6 proc. wybrało odpowiedź "zdecydowanie dobrze", a 21,6 "raczej dobrze". Oznaczałoby to, że z polityki PiS niezadowoleni są nawet wyborcy PiS - w ostatnim sondażu tej samej pracowni dla tego samego medium Prawo i Sprawiedliwość poparło 34 procent badanych. Tymczasem w Polsce naprawdę źle się dzieje. Rachunki za prąd i gaz już poszły w górę, a przewiduje się, że już za chwilę za energię zapłacimy nawet kilkadziesiąt procent więcej. Co więcej, na jaw wyszło, że rezerwy węgla w Polsce są puste, mimo wcześniejszych zapewnień rządu, że surowca na pewno nie Nowogrodziej (siedziba PiS) już podobno narasta panika - wśród polityków PiS panuje przekonanie, że choć przeżyli wiele większych afer, to właśnie kryzys węglowy może zniszczyć ich rząd i odebrać im władzę. Co tymczasem robią rządzący, by tragedii zapobiec? Polecają Polakom ocieplać domy i zbierać chrust na opał, a sobie samym... planują podwyżki wynagrodzeń!

Nie czujesz napięcia, jakie powinno towarzyszyć podczas oczekiwania spotkania. Kiedy myślisz o wspólnym spędzaniu czasu, czujesz ogromną niechęć. Wolisz robić wszystko, zamiast iść na spotkanie. Minęło kilka dni od waszego ostatniego spotkania, a ty ani przez chwilę nie myślisz o swojej drugiej połówce. Życie biegnie z tą
Na początku małżeństwa nawet drobne różnice zdań nie przeszkadzają prawdziwej miłości i wzajemnej fascynacji. Gdy dopada nas proza codziennego życia, a różowe okulary przesłoni szarość codziennych dni- ekscytacja opada i zaczynamy dostrzegać, że coś się zmieniło. To co kiedyś nam się w nim tak podobało- zaczyna nas drażnić. W drastycznych przypadkach on się zmienia. Widzimy, że np. woli spotkania z kolegami, zbyt dużo pije, słucha we wszystkim swojej mamy, nie interesuje się domem albo okazał się pracoholikiem. To są chociaż konkretne powody- na które możesz zrzucić oznaki pojawienia się kryzysu. Co jednak jeśli on jest pracowity, interesuje się domem, jest dobrym ojcem, nie ma nałogów, nie bije, nie krzyczy, nie ogląda się za innymi kobietami, nie zdradza? Wszystko jest niby w porządku, ale czujesz że coś się zmieniło. Chodzi o małe słówko ”niby”. Myślisz, że w tobie. Może nawet czujesz się winna? Bo przecież on się stara. Ty za to tracisz siły i jesteś coraz bardziej obojętna. Nie rozmawiacie tak często jak kiedyś, nie potraficie siedzieć godzinami i patrzeć sobie w oczy, właściwie wcale sobie nie patrzycie w oczy i jakoś rzadziej, albo wcale, razem wychodzicie. Sfera seksualna nie istnieje, bo nie masz żadnej ochoty na seks. Monika teoretycznie nie miała powodu, żeby się rozwieść. Mąż się starał i ją kochał. Wiedziała o tym. Jednak Monika była coraz słabsza i wyczerpana, straciła chęć do życia. Ja już dalej tak nie mogę- mówiła. Wracam do domu, patrzę na niego i zaczynam się dusić. Jeśli czegoś nie zrobię, to uduszę się w tym związku. Z zewnątrz wszystko wygląda idealnie. Wszyscy znajomi i sąsiedzi myślą, że masz wzorową rodzinę. To dlaczego ty się nie potrafisz tym cieszyć? I jakoś nie umiesz docenić tego co masz... Czy na pewno jesteś normalna? I co z tobą nie tak? Znasz takie sytuacje? Pewnie tak. Po kilkunastu latach małżeństwa- wbrew pozorom są dość częste. Wcale nie jesteś nienormalna, nie jesteś też wyjątkiem. Życie. Szara codzienność. Jak zwał– tak zwał. To kryzys– czytasz sobie w poradnikach. Dlaczego pojawia się kryzys w małżeństwie? O małżeństwo trzeba dbać. Gdy przychodzą trudności i proza dnia codziennego, przestajemy zwracać uwagę na siebie i koncentrujemy się na sprawach materialnych, często na dzieciach. Jak poznać, że w małżeństwie zaczyna się, czy trwa już kryzys? Czy lepiej sobie uświadomić, że coś się zawaliło i próbować to naprawiać, czy lepiej biernie czekać mając nadzieję, że „samo się ułoży”? Otóż takie konflikty same się nie rozwiązują, ale samo ich uświadomienie, że są i ochota na ich naprawienie”- już dużo dają. Przeważnie kryzys odczuwamy jako brak bliskości. Zauważamy, że tak silne kiedyś więzi- coś zablokowało, albo nawet przecięło. Czujesz, że małżeństwo cię ogranicza, po prostu dusisz się. Masz ochotę wyjechać daleko, jak najdalej... Zmienić swoje życie. Ale oczywiście powstrzymują cię dzieci. Aż w końcu zaczynasz myśleć, że może... już go nie kochasz. Jesteś przerażona. Gdy napomkniesz o rozstaniu- on nie chce o tym słyszeć. Może grozić, że nie odda dzieci, że nie wyobraża sobie życia bez ciebie i jak odejdziesz to się zabije. To szantaż emocjonalny i nie można dać się w niego wciągnąć. Jednak większość kobiet w takiej sytuacji zaczyna wątpić, daje sobie spokój. Nie chcą walczyć o dzieci, a tym bardziej mieć „na sumieniu” jego życie. Co zrobić? Nie widzisz wyjścia z tej sytuacji. Tkwisz w niej, powoli umierasz, bo coraz mniej ci się chce. Miewasz zmienne humory. Starasz opanować emocje, ale gdy tylko jesteś sama, albo bierzesz prysznic to płaczesz, płaczesz, płaczesz. Czujesz coraz większą pustkę, która paraliżuje i której nic nie może zapełnić. Powoli przestaje cię interesować dom. Nie lubisz nawet tam wracać. Psychologowie mówią o kryzysie małżeńskim, który pojawia się pierwszy raz po ok. 5 latach małżeństwa. Oznaki kryzysu w małżeństwie Istnieje wiele symptomów sygnalizujących małżeński kryzys. Jak je rozpoznać? Rzadki, albo nawet całkowity brak seksu. Przeważnie to kobieta nie chce kontaktu. On w zasadzie może uprawiać seks bez poczucia bliskości i całkowitego zrozumienia, ale ty nie możesz się zmusić. Jak masz mieć ochotę na seks, skoro nie czujesz bliskości? Początkowo on nalega i próbuje wymusić seks, a potem jeśli kocha- to zgadza się na taką sytuację. Tylko zawsze do czasu. W końcu ci to dosadnie wypomni, albo zaliczy „skok w bok”. Brak czułości. Nie całujecie się i nie przytulacie za często, albo nawet wcale. Bo on przestał cię pociągać fizycznie. Może przestał dbać o siebie. Pewnie myśli, że już nie musi się starać. Zgania to na brak czasu. Niestety wszystko dostrzegasz, bo różowe okulary spadły i widać już tylko szarą rzeczywistość. Przestało ci zależeć na jego opinii. Nie zależy ci na tym co on sobie pomyśli o tobie, czy o tym co robisz. W zasadzie jest ci wszystko jedno. On przestał mieć ciekawe zainteresowania. Dodatkowo nie ma żadnych nowych pasji. Nie rozwija się. Masz wrażenie, że emocjonalnie utknął gdzieś na etapie 20 latka. A ty czujesz się inaczej i 40 latek o cechach 20 latka już cię nie pociąga. Wprawdzie jeśli cię skrytykuje– to zaboli, bo nikt nie lubi być krytykowany. Ale nie zależy ci na tym, żeby zyskać jego podziw, czy akceptację w tym co robisz. Nie masz ochoty na wspólne wyjścia. Tak naprawdę wolisz iść z koleżanką, ze znajomymi, niż z nim. Z nim jest bowiem przewidywalnie i nudno. Poza tym siedząc z nim myślisz o domu, on cały czas rozmawia o praktycznych rzeczach, o domu albo o pracy. Co jeszcze trzeba zrobić, co ogarnąć, co z dziećmi. A Ty zwyczajnie się z nim nudzisz. Nawet kino odpada, bo okazało się, że on woli inne filmy niż ty. A na niektórych potrafi nawet zasnąć. Wprawdzie na początku znajomości ci to nie przeszkadzało, ale teraz zaczęło cię strasznie denerwować. Przestałaś być o niego zazdrosna. A kiedyś byłaś. Wprawdzie jeśli traktujesz współmałżonka jak własność (on jest moim mężem/ ona jest moją żoną) to zazdrość może się pojawiać, ale na zasadzie „to jest moje- nie oddam innym swojej zabawki”, nie pozwolę zrobić z siebie idiotki, która da się zdradzać. Natomiast na płaszczyźnie uczuciowej, w ogóle cię tak naprawdę nie obchodzi, że on może się z kimś spotkać, czy flirtować. Sama też masz na to czasami ochotę. Od dawna nie widziałaś zachwytu w jego oczach i nie słyszałaś komplementów. Narzekasz na niego innym. Pół biedy jeśli narzekasz zaufanej przyjaciółce i wiesz, że ona mu nie powtórzy. Jednak kobiety często krytykują i narzekają na mężów przy nich. Myślą że on w ten sposób się zmieni i opamięta. Nic bardziej mylnego. Przeważnie on się wkurzy i obrazi na ciebie. Zranisz męską dumę, która kocha być chwalona. Trudno, zasłużył sobie na to– myślisz. Przecież nie przesadzasz i mówisz tylko szczerą prawdę. Pamiętaj- to tylko twój punkt widzenia. On z pewnością widzi to inaczej. Ile osób- tyle różnych obrazów i subiektywnych ocen sytuacji. Nie ufasz mu tak jak kiedyś. Masz wrażenie, że nie mówi ci wszystkiego. Często jest zamyślony. Wiesz, że cię nie zdradza, bo nie ma nawet kiedy. Poza tym nie pilnuje komórki. Ale jest często nieobecny myślami, że nie masz pojęcia o czym on tak rozmyśla. Może coś planuje, może coś ma na sumieniu, ale nie chce ci o tym powiedzieć. A kiedyś mówiliście sobie wszystko. Czujesz jakbyś mieszkała z obcym człowiekiem. Wprawdzie wszystko o nim wiesz, ale emocjonalnie czujesz chłód, którego nie można nie zauważyć. Śpicie w jednym łóżku, ale osobno. Każde z was ma nawet swoją kołdrę. Zasypiacie i budzicie się więc osobno. Jakoś nie masz siły i nawet ochoty się do niego przytulić. A kiedyś nie wyobrażałaś sobie nocy bez wtulenia się w niego. Przestaliście mieć wspólne osobiste tematy do rozmów i właściwie to rozmawiacie już tylko o przyziemnych sprawach. To symptom prozy dnia codziennego, kiedy sprawy formalne i materialne biorą przewagę nad tymi duchowymi. Rozmowy ograniczacie do listy zakupów, dyskusji o dzieciach i zdawkowej relacji o zdarzeniach w pracy. Nie mówicie o tym co czujecie, że jesteście smutni, że coś was ucieszyło, co wam się spodobało. Po co, jak on i tak cię nie rozumie... Jeśli zaobserwowałaś w swoim małżeństwie którąś z powyższych sytuacji to prawdopodobnie w twoim związku zagościł już kryzys. Spokojnie zastanów się: Czy kochasz męża i chcesz z nim być ?lub Czy męża nie kochasz, ale jesteś z nim dla dobra swoich dzieci, czy może chcesz być z mężem, bo zapewnia ci utrzymanie, czy chcesz być z mężem, bo boisz się być samotna? Te powody mogą się łączyć ze sobą. Zawsze podejmij próbę rozwiązania kryzysu Jeśli myślisz, że go nie kochasz, zastanów się dlaczego tak uważasz. Miłość to nie tylko „motylki w brzuchu”, ale również stan złości i zniechęcenia. I można sobie radzić z tymi uczuciami. W każdym razie warto spróbować. Chociaż czasami prościej „pójść na łatwiznę”, czyli zaangażować się w inny związek i zauroczyć obcym mężczyzną niż podejmować wysiłek. Ale dojrzałość nie polega na porzucaniu problemów, ale próbach ich rozwiązania.
\n \n \n \nkryzys w małżeństwie brak miłości
Brak więzi emocjonalnej w małżeństwie objawia się przede wszystkim: Brakiem komunikacji: Małżonkowie przestają rozmawiać o swoich uczuciach, problemach, marzeniach i obawach. Brakiem wsparcia: W trudnych chwilach nie ma poczucia, że można liczyć na wsparcie drugiej osoby. Brakiem zaufania: Pojawiają się wątpliwości co do Chociaż w Polsce 33% małżeństw kończy się rozwodem, młodzi podejmujący decyzję o wspólnym życiu nie biorą pod uwagę, że to oni znajdą się w tej grupie. Pomimo tych statystyk ludzie zawierają małżeństwa z nadzieją i ufnością, że dobrze wybierają. Nawet jeśli jest to już kolejne ich małżeństwo. Jest kilka okoliczności, w których najczęściej pojawia się kryzys. Kryzys małżeński „dwuletni”. Pojawia się w okresie ok. 1-2 lat od wspólnego zamieszkania. W tym okresie małżonkowie/partnerzy często mają wrażenie, że już nie są sobą tak bardzo zafascynowani. Namiętność nieco opada a to, co wcześniej było „uroczą osobliwością” staje się „wkurzającym nawykiem”. Ten kryzys w małżeństwie związany jest bezpośrednio z wzajemnym chemicznym przyzwyczajeniem. Przez pierwszy okres związku (okres ten może się wydłużać, jeśli kontakty nie są codziennie) poznajemy się biochemicznie. Unikalny zapach, feromony drugiej osoby działają na nas pobudzająco, wzbudzając pożądanie i powodując motylki w brzuchu. Z czasem przyzwyczajamy się do tego zapachu i przestajemy na niego tak żywo reagować. To właśnie wtedy „trzeźwiejemy”, mamy wrażenie, że różowe okulary spadają nam z oczu i niejednokrotnie dochodzimy do wniosku, że „to jednak nie ta/nie ten”. Warto jest wiedzieć, że o ile o namiętność można dbać o tyle nie ma możliwości, abyśmy nie przyzwyczaili się do feromonów stałego partnera. Spadek pożądania z tym związany jest nieunikniony. Choć miło jest trwać w zauroczeniu, to wyobrażam sobie, że moglibyśmy być wyczerpani taką dawką emocji. Dzięki temu przyzwyczajeniu do feromonów partnera odzyskujemy zdrowy rozsądek, jesteśmy w stanie zacząć dbać o nasze granice, o budowanie wspólnego życia w osadzeniu w wartościach. Dopiero teraz widzimy partnera w pełni, razem ze słabościami i dopiero teraz możemy zaakceptować go/ją. Kryzys w związku 7 letnim. Po okresie zauroczenia przychodzi czas na „docieranie się”. Para zaczyna umawiać się na różne rzeczy, uzgadniać, tworzyć wspólne wizje i plany. Dajemy sobie samym i sobie nawzajem czas, aby dopasować się, nauczyć się żyć razem. Zwykle startujemy ze sporą dawką ciekawości, otwartości, cierpliwości, gotowości negocjacji i energii. Jeśli jednak „docieranie się” trwa długo, albo kolejne wyzwania przychodzą falami, często dochodzi do zmęczenia tą nieustanną pracą. Przecież miało być tak łatwo i przyjemnie! Czyż w bajkach nie żyją sobie „długo i szczęśliwie”? Rozstania w tym okresie często są powodowane pragnieniem łatwiejszej drogi, bez konieczności wypracowywania kolejnych i kolejnych rozwiązań. Faktem jest, że w niektórych parach ten proces przechodzi łatwiej a niektórych bardziej burzliwie. Nie jest jednak wcale powiedziane, że w kolejnej relacji ten proces przejdzie łatwiej… Czasem to my potrzebujemy się tego dopiero nauczyć. Kryzys w małżeństwie po pojawieniu się dziecka. Małżeństwo się zawiera, potem jest fajnie. Potem pojawiają się dzieci i – bach nie ma relacji! Aż do momentu aż najmłodsze dziecko nie skończy 8 lat. To taki przerysowany obrazek tego, co się dzieje w związku, gdy pojawiają się dzieci. Ester Pharel mówi wręcz o paradoksie seksu. Seks jest najprzyjemniejszym zwieńczeniem bliskości, jedności w relacji. Niekiełznaną energią, pragnącą wyłączności, bezpieczeństwa, niepewności i pożądania. A w wyniku tego seksu powstają dziecko. Które angażuje uwagę, sprawia, że rodzice się nie wysypiają, że są zmęczeni i sfrustrowani. Kobieta w ciąży i po narodzinach potrzebuje otoczenia opieką, troską, wsparciem, ciepłem i oczekuje tego od partnera, który wcześniej, żeby ją zdobyć, musiał się wykazać drapieżnością, pomysłowością, inicjatywą. Mężczyzna traci uwagę swojej kobiety, zaprzątniętej teraz bardziej opieką nad maluszkiem i nic dziwnego, że też traci pewność, co do miłości wybranki. Para w pierwszym okresie po narodzinach dziecka w naturalny sposób przestaje się koncentrować wyłącznie na sobie. Skupia się na maluszku. Z czasem niedostatek uważności na siebie nawzajem może doprowadzić do wniosku, że… miłość się wykruszyła. Jeśli jesteście na tym etapie, warto jest sobie uświadomić, że początkowo będziecie potrzebowali wdrożyć się do roli rodzica i wówczas mniej przestrzeni będziecie mili dla siebie nawzajem. Z drugiej strony warto jest, nawet gdy opieka nad maluszkiem dostarcza wielu trudów, zatrzymywać się codziennie chociażby na krótkim przytuleniu, kilku słowach wsparcia i miłości. Puste gniazdo i pusty związek. Efekt pustego gniazda dotyka niemal każdych rodziców. Po latach wspólnego życia i troszczenia się o rodzinę, cisza w domu bywa szokiem. Większość rodziców potrzebuje czasu, aby się z tą nową sytuacją oswoić i w niej odnaleźć. Czasem jednak małżonkowie uświadamiają sobie wówczas coś jeszcze. Że przez lata zaniedbywali relację i oddalili się od siebie. Stali się sprawnie współpracującym zespołem, lecz niekoniecznie bliskimi przyjaciółmi. Bogdan Wojciszke opisuje 3-składnikową koncepcję miłości, a razem z nią etapy, przez jakie może przejść związek. Ostatnim z etapów jest związek pusty: wspólne zobowiązania czy powiązania, przy braku namiętności i intymności. Do takiego etapu dochodzą te pary, które w natłoku zadań, odpowiedzialności, pracy, albo z powodu skierowania 100% uwagi na wychowanie dzieci, rok po roku odsuwały się od siebie. Dopóki dzieci są w domu, niedostatek bliskości małżeńskiej może być niedostrzegalny. Relacja z dorastającymi dziećmi, wspieranie ich, rozmowy z nimi pozwalają spełniać potrzeby, które zwykle kierujemy też do współmałżonka. Kiedy jednak dzieci się wyprowadzają, samotność i wyizolowanie boleśnie dają się we znaki. Są trzy najczęstsze ścieżki, którymi pary idą, jeśli spotka ich ten kryzys. Pierwsza to rozwód. Czasem małżonkowie tłumaczą, że „wcześniej by się rozstali, ale nie chcieli tego robić dzieciom” lub, że „już nic nas ze sobą nie łączy”. Druga prowadzi do stagnacji, przyzwyczajenia się do tego, jak jest i dopasowania się. Małżonkowie idący tą ścieżką często szukają spełnienia potrzeb społecznych w relacjach duchowych, rodzinnych i z przyjaciółmi. Trzecia zaczyna się od uświadomienia sobie, że mogłoby być w relacji inaczej i prowadzi przez poznawanie się na nowo, naukę tego, jak pełniej i szczęśliwiej być razem. Kryzys w małżeństwie to szansa na rozwój. Wymienione przeze mnie okresy nie wyczerpują listy trudniejszych okresów czy kryzysów, które mogą spotkać parę. Nie ma co się oszukiwać: kryzys w małżeństwie to trudny czas, pełen wyzwań, bólu i trudnych przeżyć. Równocześnie jednak zachęcam, aby spojrzeć na nie, jako na naturalne momenty zwrotne, dzięki którym ma szansę pojawić się rozwój, zmiana, coś dobrego.
Niby nic nowego, koleny głos że życie rodzinne i stwarzanie w domu bezpieczeństwa dzieciom to katastrofa dla życia seksualnego, a wspólne wyjazdy i oderwanie się od domu na odwrót, czyli na podgrznie admosfery i checi na seks.
Im wcześniej rozpoznasz oznaki kryzysu w związku, tym lepiej. Masz wtedy jeszcze szansę, by zareagować i walczyć o zagrożoną miłość. Kryzys nie musi bowiem kończyć się rozpadem związku! Wiele problemów można rozwiązać, stawiając im czoła, dlatego wczesne dostrzeżenie niebezpieczeństwa jest niezmiernie ważne. Dowiedz się, jakie są oznaki kryzysu w związku! Szukasz porad dotyczących kryzysu w związku? Przydatne będą także artykuły: 1. Dlaczego kłótnia może wpływać pozytywnie na związek? 2. Różne etapy związku – jak wyglądają 1. Brak wsparcia Zdarza się, że Twój mężczyzna zaczął uchylać się od obowiązków domowych, ignorując zasady partnerstwa? A może Twoja partnerka straciła zainteresowanie życiem domowym i nie poświęca czasu rodzinie? Coraz częściej przychodzi późno z pracy i tłumaczy się zmęczeniem, gdy prosisz o pomoc, np. przy odrobieniu z dziećmi zadań domowych. Mimo tego zawsze znajduje wystarczająco dużo czasu i energii na swoje hobby lub spotkania ze znajomymi. Jeśli taka sytuacja trwa już jakiś czas, daj partnerowi jasno do zrozumienia, że taa sytuacja jest dla Ciebie nie do przyjęcia. Uświadom mu, że jego pomoc i wsparcie są dla Ciebie bardzo ważne i poproś, by postarał się wrócić do wcześniejszych przyzwyczajeń. Twój ukochany lub ukochana może nie zdawać sobie sprawy z tego, że postępuje niewłaściwie i, jeśli nie zareagujesz, Wasz problem będzie się pogłębiał. 2. Słabnący szacunek Oznaką kryzysu w związku jest również słabnący obopólny szacunek. Co świadczy o takim stanie? Przykładem może być sytuacja, kiedy Twój partner przesadnie krytykuje Cię w towarzystwie rodziny lub znajomych; naśmiewa się z Twoich wad lub w nieuprzejmy sposób upomina. Zwróć wtedy uwagę, że takie zachowanie Cię rani i sprawia, że Cię to poniża. Poproś swojego partnera lub partnerkę, by nie stawiał Cię więcej w takiej sytuacji i z wszelkimi pretensjami zwracał się bezpośrednio do Ciebie. Rozmowa i szczera komunikacja mogą zdziałac cuda. Spróbujcie też przyjrzeć się przyczynom konfliktu, być może te uwagi, choć wyrażone w nieodpowiedni sposób, są uzasadnione? 3. Emocjonalna presja „Jeśli tego nie zrobisz, to zobaczysz!” – takie słowa można interpretować jako uzależnienie miłości od zachowania partnera. Zdarzyło ci się je słyszeć? Emocjonalny szantaż nie zawsze bywa wyrażony tak bezpośrednio i świadomie. Czasem kryje się on w próbach wywołania poczucia winy za to, że na przykład, zdaniem partnera, zbyt często spotykasz się ze znajomymi, zaniedbujesz dzieci i dom, wydajesz wspólne pieniądze na swoje przyjemności (ubrania, gadżety). Celem emocjonalnej presji jest wymuszenie na Tobie zachowania zgodnego z oczekiwaniami partnera lub partnerki, a jej efektem frustrujące poczucie, że na miłość musisz sobie zasłużyć. W takiej sytuacji należy uświadomić najpierw sobie, a potem partnerowi, jak krzywdzące i niesprawiedliwe jest takie zachowanie. Szczera rozmowa może pomóc przywrócić równowagę w Waszym związku, a próba poprawy powinna pomóc uporać się z tą niebezpieczną oznaką kryzysu. 4. Brak komunikacji Brak komunikacji jest jedną z poważniejszych oznak kryzysu w związku. Twój partner przestaje opowiadać Ci o swoich przeżyciach, przemyśleniach i uczuciach, często bywa zdenerwowany, dystansuje się, staje się niedostępny. Twoja partnerka stała sie skryta i już nie dzieli się z Tobą swoimi emocjami? To może być wazny sygnał alarmowy. Nie diagnozuj jednak tego problemu pochopnie! Mężczyźni są często mniej rozmowni i wolą zachować swoje tajemnice dla siebie. Podczas gdy kobiety rozmawiają chętnie, nawet o najintymniejszych sekretach. Jednak kobiety często chętniej otwierają sie przed swoimi przyjaciółkami… Jeśli jednak dostrzegasz w zachowaniu ukochanego lub ukochanej wyraźną zmianę, widzisz, że unika rozmów na temat łączących Was uczuć, choć wcześniej tego nie robił, może oznaczać to zbliżający się kryzys. Wyjście z takiej sytuacji bywa wyjątkowo trudne, bo wymaga wyciągnięcie partnera z kręgu milczenia. Dalszy brak komunikacji sprawi, że partner oddali się jeszcze bardziej, dlatego musisz spróbować przekonać go do szczerej, otwartej rozmowy. 5. Odejście od wspólnych rytuałów Coraz mniej czasu spędzacie razem? Nie chodzicie już we dwoje do kina, na koncerty, nie uprawiacie razem sportów, nie gotujecie wspólnie posiłków… O związek trzeba dbać, jeśli nie znajdziecie wystarczająco wielu okazji, by po prostu pobyć razem, zaczniecie się od siebie oddalać. Coraz mniej będzie wspólnych tematów do rozmów, coraz mniej wspólnych wspomnień. Jeśli oboje pracujecie do późna i w ciągu tygodnia bywacie zbyt zmęczeni, by zorganizować coś we dwoje, starajcie się wykorzystywać weekendy, by robić coś wspólnie: wyjedźcie za miasto, pójdźcie na spacer, przygotujcie razem romantyczną kolację. 6. Spadek aktywności seksualnej Coraz rzadsze zbliżenia i rutyna w łóżku również mogą być oznaką kryzysu w związku. Po pierwszym okresie zachwytów i uniesień przyszedł czas na codzienność. Partnerzy nie wydają się już sobie tak pociągający i atrakcyjni jak podczas pierwszej fazy związku. Słabnący pociąg seksualny bywa jednak często rezultatem innych problemów w związku, np. braku komunikacji. Jeśli między dwojgiem ludzi maleje życzliwość i zaufanie, natomiast narastają urazy i pretensje, stan ten odbija się również na ich relacjach intymnych. W tym wypadku, podobnie jak w poprzednich, kluczem do rozwiązania konfliktu jest szczera i otwarta rozmowa. Nie da się zlikwidować problemu bez zdiagnozowania jego przyczyn. Jeśli zareagujecie odpowiednio wcześnie i razem uczciwie popracujecie nad naprawieniem Waszych relacji, macie duże szanse, by uniknąć kryzysu i przywrócić Waszemu związkowi pełną harmonię. O autorze: Redakcja eDarling Zobacz więcej artykułów autorstwa Redakcja eDarling .
  • w3fsd0yxlo.pages.dev/277
  • w3fsd0yxlo.pages.dev/156
  • w3fsd0yxlo.pages.dev/293
  • w3fsd0yxlo.pages.dev/79
  • w3fsd0yxlo.pages.dev/232
  • w3fsd0yxlo.pages.dev/3
  • w3fsd0yxlo.pages.dev/65
  • w3fsd0yxlo.pages.dev/156
  • w3fsd0yxlo.pages.dev/327
  • kryzys w małżeństwie brak miłości